Nazwa forum

Opis forum


#1 2008-09-12 18:05:01

Knizei

Administrator

Zarejestrowany: 2008-09-12
Posty: 9
Punktów :   

Powrót..

Zapachem grzanego piwa, śpiewem oraz odgłosami rozmów przeistaczających się często w pijackie burdy miejsce to zwracało na siebie uwagę już przy samym zejściu z dziedzinca. Myślał, że tu go nikt nie zauważy, że tu będzie mógł w spokoju zapomniec o świecie pijąc kolejne trunki. Ale miał dziwne przeczucie, że dzisiejsza noc nie skończy się w objęciach barmanki, ale mimo to zaryzykował chociaż przeczucie nigdy go nie zawodziło.
Przekroczył próg do "Brudnej Gospody" jak informował go szyld przed karczmą jeżeli jest to dobre określenie dla tego typu lokali. Kaptur zasłaniał jego blade i dzikie oblicze jakby od kilku lat nie miał kontaktu z żadnym magiem, lecz nikt nie zwrócił na niego uwagi, wszyscy byli pochłonięci rozmową z wyjątkiem grupki magów którzy bacznie mu się przyglądali już od samego początku, nie zważając na nich podszedł do baru i zamówił piwo...

Offline

 

#2 2008-09-17 12:04:36

Arvena

Moderator

346132
Zarejestrowany: 2008-09-16
Posty: 27
Punktów :   

Re: Powrót..

...nie zauważył nawet, gdy od prawej strony przysiadł się ktoś obok niego.
Miał twarz zakrytą kapturem. Przyglądając się bliżej dostrzegł na nim zdobienia, a sylwetka na której spoczywał płaszcz przypominała wyglądem kobiecą. Postać podobnie jak on piła słomkowego koloru napój. Przyglądał się jej uważnie.
Przy kolejnych łykach piwa, które sporzywała, dostrzegł delikatną urodę kobiety wyłaniającą się spod kaptura. Nie wyglądała na pospolitego przybysza. Mimo, że widział ją przez ułamek sekundy, zaintrygował się jej urodą. Nie pasowała do "Brudnej Gospody". Nie pasowała nawet w swoim wdzięku do żadnej gospody.
Miał wrażenie, że mu się przygląda. Chciał zajrzeć dyskretnie pod jej kaptur, ale on mocniej zacienił jej twarz. Wypiła swoje piwo i odeszła w głąb sali, w stronę grupki magów. Został obok niego jedynie delikatny zapach różanych perfum.

Zamówił kolejne piwo, udając przed samym sobą, że to dziwne zdarzenie to tylko przypadek. Był bardzo zmęczony, chciał zapomnieć o wszystkim co do tej pory się wydarzyło. Kolejne piwo także nie pomogło. Od czasu do czasu na czole wyskakiwały mu krople potu i staczały się skroniami. Denerwował się jeszcze. Następne piwo. Ono dało już upragnione odprężenie. Rozejrzał się dokoła siebie. Gospoda wypełniała się rozśpiewanymi głosami. Kilku mężczyzn głośno spierało się między sobą o wygraną sakiewkę. Na końcu sali toczyła się bójka podchmielonych drwali o barmankę. Było słychać także żywą muzykę z drugiego końca. Nie dostrzegł tym razem magów, którzy przyglądali się mu z początku.
Ukończył kolejne piwo. Zamówił następne. Myśli nadal go dręczyły.
- nie chcę was, dajcie mi spokój - wyszeptał do siebie. Pot znów wystąpił na czole.
- w czymś panu pomóc?
Rozejrzał się nerwowo dokoła siebie. Obok stała jedynie barmanka z dzbanem piwa.
- piwa?
- tak, tak, nalej do pełna
- ja też poproszę
Teraz dopiero zobaczył, że obok niego znów przysiadła się tajemnicza niewiasta. Udawał, że nie jest poruszony tym faktem. Otarł pot z czoła. Za wszelką cenę chciał tej nocy odprężyć się i korzystać z błogiej strony życia.
Zmysły trochę już szwankowały, poczuł jednak delikatny zapach perfum, który chwilowo ukoił jego myśli. Ciagnął dalej swoje piwo.
- które to? - zapytała kobieta
- jedno z pierwszych
- rozumiem że zamierzasz tu dziś zostać do świtu
Nic nie odpowiedział. Każde wdawanie się z rozmowę uznał za zbędne. Nachylił się nad swoim piwem. Plan na dzisiejszy wieczór miał inny.
Kobieta chwyciła łyk piwa.
- a może coś Ci mówi imię Keldorn?
Znieruchomiał. Po chwili opanował się i dalej sączył piwo. Muzyka głośniej pobrzmiewała mu w uszach, dźwięki stawały się bardziej męczące.
- twardy jesteś, a może twojej żonie..
Nie dokończyła, gdyż chwycił ją za poły płaszcza i uniósł nad ziemię. Zamachnął się...
Zakręciło mu się w głowie. W tej chwili poczuł na całym ciele tylko lekkie, odprężające ciepło...


Miał wrażenie, że turkot kopyt był wszędzie. Jego rumak dawał z siebie wszystko. Słyszał jego zmęczenie. Sam tracił już dech w piersiach od zimnego, mokrego leśnego powietrza. Zgubił ich. Turkot cichł z lekka w oddali. Zwolnił tępo. Zaczerpnął oddechu. Było już szaro, drzewa gęsto schodziły się zielonymi koronami. Po chwili nastała cisza.

Obudził się.
Podniósł ciężkie, senne powieki. Rozejrzał się leniwie dookoła. Zdawał się poznawać to miejsce, pokój gościnny "Brudnej Gospody".
Zza wezgłowia łóżka, przez otwarte okno, wpadało do pokoju ciepłe światło słoneczne.
Nie miał siły się ruszyć. Ciało odmawiało mu posłuszeństwa. Czuł ból głowy. Dotknął ręką lewej brwi. Na palcach zostały mu krople krwi. Wybadał, że ma sporą ranę, częściowo przygojoną, pomiędzy lewą brwią, a skronią. Nie mógł przypomnieć sobie, co się działo i co tu robi.
- witaj - usłyszał miły głos. Nie mógł go jednak zlokalizować. Oczy mu się jeszcze zamykały i widział wszystko jakby przez mgłę.
- opatrzę ci ranę, uderzyłeś się w głowę
Nadal nie mógł dostrzec postaci która się do niego zwracała.
- kim jesteś? – zapytał trochę rozkojarzony
- nie mów nic, mocno się uderzyłeś. Poza tym sporo wypiłeś, co dodatkowo osłabiło organizm i długo trzyma cię zaklęcie. Nie wiem czy pamiętasz to wszystko. Opowiem później, śpij jeszcze.
Nie widział osoby, nie miał siły podnieść nawet powiek. Poczuł jednak znajomy zapach. Usnął.


- Girveno! Girveno! - wołał z całych sił, ale tylko echo lasu mu odpowiadało. Noc była już blisko, nie chciałby, by go tu zastała. Spiął konia i zawrócił do drogi.
- słyszysz coś Kaspel? - koń nastawił uszu. W oddali dało się wyłowić odgłosy końskich kopyt. Zdawały się coraz głośniejsze.
- musimy zjechać z drogi Kaspel
Zjechali na skraj, chowając się za drzewami. Kryjówka nie była najlepszą dla jeźdźca z koniem.
Odgłosy zbliżały się bardzo szybko, szacował kilku jeźdźców konnych. Chwilę później przejechali drogą. Nie zauważyli go.
- to był Reneth ze swoim sztabem!

Obudził się.
Zerwał się gwałtownie z łóżka. Usiadł. Nadal był w pokoju. Na dworze słońce już chyliło się ku zachodowi. Spojrzał na siebie, był ubrany jak zawsze, zielona koszula, spodnie, skórzane buty. Płaszcz wisiał na kołku przy wyjściu. Wymacał głowę. Z lewej strony miał opatrunek. Pot spływał mu po skroniach.
<puk, puk>
- wejść – odezwał się. Głos jego był bardziej zachrypnięty niż zawsze.
- już pan nie śpisz, to dobrze – w drzwiach stał niski, krępy mężczyzna o nalanej, okrągłej twarzy i serdecznym uśmiechu – Timbah, przyniosłem coś na ząb
- a gdzie dziewczyna? - rzucił
Mężczyzna uśmiechnął się jeszcze szerzej – nie wiedziałem, że od razu dziewkę pan zechce, dzień na dworze, sił panu brakło...
- ta dziewczyna co tu była – przerwał mu
- aaa,  t a  dziewka. Poszło jej się gdzieś. Mówiła, że pilno. Kazała pana napoić i wyżywić.
- nic więcej nie mówiła? – przynaglił
- mało mówiła, spieszno jej było. Czy mam zostawić wieczerzę, czy pan zejdzie na dół?
- zostaw Timbo, zjem tu
- jestem Timbah, z akcentem na „h” to po prapraprapradziadzie. Przez pokolenia nosimy tą literę na końcu imienia – uśmiechnął się i wyszedł z pokoju.
Z dołu zaczęły dochodzić odgłosy głośnych rozmów, toastów i kłótni. Zbliżał się wieczór i gospoda zaczęła się zapełniać.
Siedział chwilę na łóżku. Próbował przypomnieć sobie, co się działo ostatniej nocy, co tu robi. Pamiętał tylko gospodę, piwo i zmęczenie. Teraz czuł się obolały, ale wypoczęty. Wyjrzał za okno. Pokój był nad słupem, do którego przywiązywano konie. Rozejrzał się wśród nich szukając swojego.
- Kaspel! – nie pamiętał czy przyjechał konno – Kaspel! – żaden nie reagował
Usiadł z powrotem na łóżku. Nie umiał przypomnieć sobie niczego co się wydarzyło przed przybyciem do gospody. Myśli go nurtowały. Był rozkojarzony. Zaczął jeść. Było przepyszne. Miękki, soczysty schab nadziewany śliwką, ziemniaki i gęsty sos myśliwski. Jadł z apetytem. Pod okno podjechali kolejni przybysze. Słychać było męskie, grube głosy i śmiechy. Gospoda znów zaczęła tętnić życiem.
<puk, puk>
- wejść
- podać coś jeszcze? Głodnyś? – przyszedł Timbah z dzbanem miodu – przyniosłem popitkę
- już wystarczy, a napój postaw na stole. Byłeś wczoraj tutaj, Timbah?
- byłem, zawsze tu jestem, pracuje tu – odpowiedział zadowolony
- nie pamiętam ciebie, co robiłeś? – zapytał zaczepnie
- to samo co zawsze, gotowałem strawę, dużo u nas gości, mało rąk do pracy – odrzekł spokojnie
- a mnie pamiętasz?
Timbah zdziwił się pytaniem – pamiętam, mało kto dziewki bije. Zabrać talerz?
- tak, dzięki Timbah
- przyniosę coś specjalnego do popicia, widzę, że zmysły się mieszają w głowie. Dziadek wymyślił recepturę, pomoże – uśmiechnął się szeroko pokazując szereg krzywych zębów.
<puk, puk>
Tym razem Timbah, nie czekał na odpowiedź.
- ta dziewka kazała panu to dać. Zapomniałem, bo małe zawiniątko.
Wręczył mu mały, niebieski woreczek i umknął z pokoju.

Ostatnio edytowany przez Arvena (2008-09-23 21:23:05)

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.bractwoognia.pun.pl www.bakugan.pun.pl www.zadania.pun.pl www.grashamanking.pun.pl www.le-artysci.pun.pl